www.mateusz.pl/mt/mp

KS. MARIAN PISARZAK MIC

Nowa dojrzałość u najstarszych. Ich przeżycia i zadania

 

 

Motto:
Panie, naucz nas liczyć dni nasze, byśmy zdobyli mądrość serca (Ps 90, 12)
Przedstawię Bogu moje „Te Deum”, a On oceni mnie łaskawie (A. Bruckner, zm. 1896)

Wstęp

Myśl przewodnią opracowania wyrażają dwa podane motta. Pierwsze pochodzi od patriarchy Dawida, drugie od austriackiego kompozytora Brucknera (zm. 1896), twórcy symfonii „Romantycznej” (1874). Obydwa teksty cechuje optymizm. Taki duch dobrze harmonizuje z podjętą próbą opisania specyfiki przeżyć właściwych ludziom starszym i radzenia sobie podczas doświadczeń „wieku”, aby stawały się elementem stałej formacji, potrzebnej i aktualnej także po sześćdziesiątce. A zatem akcent spoczywa na sposobie przeżywania „jesieni” życia. Ten okres daje szansę na nową dojrzałość i nową przydatność. Są one możliwe na płaszczyźnie nadprzyrodzonej wiary. Chodzi tu o duchową młodość i duchową aktywność na tym etapie, który zewnętrznie wydaje się być czasem nieporadności i klęski.

Przytoczone niżej kościelne dokumenty, także te adresowane do osób zakonnych lub duchownych, wyrażają treść uniwersalną, mogą więc być odniesione do każdego z wierzących.

I. O starości ogólnie

Warto zdawać sobie sprawę, że starość jest etapem krytycznym i zarazem okresem uprzywilejowanym.

Psychologia rozwojowa poświęcała kiedyś wiele uwagi dzieciom i młodzieży, wiążąc jedynie z tymi etapami tak zwane kryzysy dorastania. Obecnie mówi się, że niemniej poważne problemy towarzyszą innym etapom życia, jak wiek męski i okres emerytury. Cywilni emeryci nie umieją często przestawić się na nowy rytm organizacji czasu i przydatności. W życiu osób zakonnych i duchownych nie istnieje emerytura rozumiana jako zawieszenie lub wycofanie się z powołania. Mają zaś miejsce takie wydarzenia, jak zmiana urzędu lub ustawowe wyłączenie z funkcji, trudności w posłudze apostolskiej, choroba, duchowa oschłość, problemy w relacjach z innymi, zaniżony obraz własnej wartości, itp. Tego rodzaju sytuacje i doznania, przy jednoczesnym braku pogłębionego życia duchowego, mogą zachwiać wewnętrzną równowagę tak w sercu konkretnej osoby jak w życiu domowej wspólnoty. Z własnej obserwacji każdy z nas wie, jak destrukcyjne są egoistyczne przyzwyczajenia, rozczarowania, różne ułomności i wady charakteru, które z wiekiem nie słabną, lecz się nasilają. I to stanowi pierwszą przysłowiową stronę medalu, któremu na imię starość. Jednak istnieje, na szczęście, druga płaszczyzna tej rzeczywistości.

Otóż Jan Paweł II dwukrotnie, to znaczy w liście do osób w podeszłym wieku i w apostolskiej adhortacji o życiu konsekrowanym, wskazał na potrzebę odkrycia pozytywnej dynamiki i urzeczywistniania pięknych cech duszy przez tych, którzy zbliżają się do wieku podeszłego lub już go przeżywają zmierzając ku wieczności 1. Dlatego trzeba patrzeć na starość nie jak na klęskę, lecz jak na przywilej i szansę wzrostu w istotnej dojrzałości, właściwej ludziom wierzącym, dążącym do ewangelicznej doskonałości na ziemi i szczęścia wiecznego w niebie.

Uprzywilejowanymi okresami ludzkiego życia, ocenianymi w optyce wiary, jest dzieciństwo i starość. U małego dziecka istnieje czas naturalnej religijności, która zasadniczo może powrócić w starości. Dziecko ufa i wierzy poniekąd spontanicznie. W Bożych zamysłach także starość jest okresem, w którym zaufanie, wiara i nadzieja stają się jakby naturalnymi postawami, najwłaściwszymi dla specyfiki tego etapu. A wiemy, że o istocie i stopniu życia duchowego decyduje obecność cnót teologalnych, wiary, nadziei i miłości 2.

Jeśli stary człowiek wycofuje się z aktywności na tym świecie, to w sposób prosty po to, by mógł wchodzić i rzeczywiście wejść głębiej w rzeczywistość Królestwa Bożego. Niestety, cała współczesna mentalność wyznaje niechrześcijańską koncepcję starości i śmierci. Jezus objawił nam, że cały świat został powołany w określonym celu, a jest nim życie wieczne, jako ostateczna i trwała relacja z Bogiem Żywym. Starość to właśnie okres „zaplanowany” na dorastanie w tej relacji, po prostu – dla Nieba.

Okres starości jest przeznaczony w szczególny sposób do tego, aby człowiek mógł osiągnąć prawdziwą dojrzałość, która już nie zależy od poglądów i życiowych zasług, nie wynika z intelektualnego poziomu, kulturalnej ogłady czy etycznego urobienia charakteru, lecz wiąże się bezpośrednio z najważniejszymi cnotami, jak wiara, nadzieja i miłość, ponieważ one łączą z Bogiem. W tej nadprzyrodzonej perspektywie trzeba rozważać szansę, jaką daje starość. A zatem emerytura osób zakonnych i duchownych ma być czasem wycofania się na skupienie, skierowaniem zewnętrznej aktywności ku kontemplacji, wyraźnym zwróceniem się ku ostatecznemu celowi. W związku z tym ustąpienie lub zajmowanie nadal miejsca na urzędach oraz stopień produkcyjnej przydatności, to drugorzędny aspekt okresu emerytury.

 

II. Szczegółowa charakterystyka przeżyć i zadań seniorów

Liczne są doświadczenia osób starszych. Stopniowo odsłaniają cechy ich duszy, pozytywne i negatywne. Psalmista napisał: „Miarą naszego życia jest lat siedemdziesiąt lub osiemdziesiąt, gdy jesteśmy mocni” (Ps 90, 10). A Mędrzec Pański dodał te słowa: „ Starość jest czcigodna nie przez długowieczność i liczbą lat się jej nie mierzy […]. Miarą starości jest życie nieskalane” (Mdr 4, 8). Właśnie sposób przeżywania choroby i starości ujawnia jakość życia.

Starość to czas ogołoceń zewnętrznych i wewnętrznych

W okresie starości przychodzą najgłębsze ogołocenia spowodowane słabnącą kondycją. Człowiek zaczyna tracić sprawność umysłową. Jego pamięć nie ma już dawniejszej żywotności. Dobrze pamięta wydarzenia odległe (dlatego chętnie do nich wraca we wspomnieniach), a nie może utrwalić świeżych faktów. Te sytuacje dobrze ilustruje częste szukanie przedmiotów podręcznych, na przykład okularów lub nakrycia głowy. Oczy i uszy należą do zmysłów, które z wiekiem najszybciej słabną. Oczy z trudem śledzą wartkie akcje telewizyjne. Słuch przytępiony nie pozwala na komfort słuchania radia i słowa Bożego czy na komunikowanie się z bliźnimi. Także nogi nie niosą staruszka w nowe środowiska i krajobrazy, dlatego najczęściej tylko własne „mieszkanko” i cela klasztorna staje się miejscem pobytu i zajęć, pobożnych praktyk, spędzania rekreacji i urlopu. W efekcie tych ograniczeń zawęża się krąg osób, spraw i kontaktów. Wytwarza się niekiedy sytuacja trudna, obciążająca osobowość. Wtedy pojawia się pytanie, czemu służy to wszystko? – Oto Bóg stopniowo ogołaca nas i pozbawia relacji międzyosobowych, ponieważ chce, abyśmy skupili się tylko na Nim. Rzeczywiście, teraz tylko On pozostaje prawdziwie obecny przy nas, bliski i jedyny przyjaciel. Na takie ogołocenia należy patrzeć w świetle biernych oczyszczeń, o których pisał św. Jan od Krzyża 3.

Proces oczyszczenia ma jeszcze inny, głębszy wymiar. Otóż jedną z wielkich łask starości jest osłabienie naturalnego „biosu” i osobistego „ja” czyli „pychy żywota”. O ile młody człowiek czuje w sobie siłę życia, która sprawia, że pragnie on zajmować centralne miejsce (o które ubiega się albo o nie wprost walczy, powodowany wyolbrzymioną ambicją), o tyle u seniora, z upływem lat, łatwiejsza staje się łagodność i bezinteresowność. Bóg pozwala wtedy człowiekowi żyć błogosławieństwami ewangelicznymi, błogosławieństwem małych, pokornych, słabych, cichych, ubogich, niezrozumianych, płaczących…

Starość to czas lęków i nadziei

W życiu młodych i silnych dominuje biologiczna „nadzieja na lepsze jutro”. Płynie ona z poczucia dynamiki, która rośnie z roku na rok. Taki człowiek czuje, że jest panem siebie, że wszystkiemu podoła. Nadchodzi jednak końcowy czas, anagogiczny, kiedy siły słabną; bieg życia staje się jak rozlana woda, trudna do pozbierania. Pojawiają się niepokoje egzystencjalne i metafizyczne. Wyobraźnia i poczucie realnej kruchości wtrącają starego człowieka w poczucie braku bezpieczeństwa, napawają irracjonalnym lekiem. Lęk i brak pewności, co do następnych dni, charakteryzują wiek starości.

Z wymienionymi doświadczeniami idą razem dwie wrażliwości, wrażliwość uczuciowa, dlatego starsze osoby łatwo się wzruszają albo denerwują, a nawet płaczą jak dzieci, najczęściej z byle powodu; i wrażliwość duchowa, która zdaniem św. Tomasza z Akwinu jest zdolnością oceny własnej sytuacji i kondycji, stąd żal za popełnione życiowe błędy, bo z wierzchołka więcej widać. Staruszkowie łatwo popadają w entuzjazm, zachwyt i poryw serca, i tego się nie wstydzą, dlatego ujawniają swe uczucia i przeżycia (natomiast młodzi je ukrywają). Cierpienie starca w tej sferze polega na tym, że jego głowa i ciało już nie nadążają za porywem serca. Tak na przykład reagował znany mi osobiście pewien zakonny kapłan. On zachwycał się drżeniem każdego liścia i kwiatu w klasztornym ogrodzie. I każdym artykułem w katolickim czasopiśmie; „Tyle tam mądrości!” – wołał podniesionym głosem, zachęcając do lektury.

W chwilach emocji, lęku i potrzeby bezpieczeństwa ma szansę narodzić się nadzieja, która sprawia, że starzec będzie teraz opierał się tylko na Bogu, i to wprost i nieustannie, ponieważ z doświadczenia lat wie, że „każdy człowiek jest kłamcą, jest niepewny [w przyjaźni]” (zob. Ps 116, 11).

Oparcie się na Bogu, jedynej prawdziwej miłości i nadziei, może być wzmocnione łaską sakramentu, przewidzianego dla słabych i chorych. W naszych czasach medycyna potrafi oddalić godzinę śmierci, ale nie przywraca ludziom żywotności wewnętrznej. Rola sakramentu chorych polega na przywracaniu tak zdrowia fizycznego jak również siły duchowej. Bez łaski Ducha Świętego nazywanej „mocą” starość jest etapem bardzo trudnym ze względu na doświadczaną słabość. Udzielanie sakramentu namaszczenia świętym Olejem Chorych jest przewidziane właśnie dla osłabionych wiekiem i chorobą. Sakrament ten jest bardziej dla słabych („pro infirmis”) niż dla ciężko chorych („pro aegrotis”), ponieważ infirmitasaegritas – to dwa odmienne stopnie samopoczucia fizycznego. W poważnej chorobie Kościół daje święty Wiatyk jako wyposażenie i umocnienie na ostatnim etapie paschy czyli drogi do Pana.

Starość to czas na przekazanie wartości godnych tradycji

U starego człowieka słabnie pamięć – to oczywiste. Na szczęście, ta słabość ogarnia świeże wydarzenia. Natomiast jakby prawem rekompensaty jego pamięć wyraźnie widzi te pierwsze, z dawnych lat. I to jest ogromną pomocą w zakresie kształtowania więzi międzyludzkich.

Współcześnie daje się zauważyć negatywne zjawisko kulturowe: „Młode pokolenia szybko tracą zmysł historyczny i wraz z nim poczucie własnej tożsamości. Społeczeństwo, które minimalizuje rozumienie historii, lekceważy wychowanie młodych. Społeczeństwo ignorujące przeszłość łatwo wystawia się na ryzyko powtarzania dawnych błędów” 4. Wierne pamiętanie wydarzeń przeszłych i ich przekaz młodemu pokoleniu może być pozytywnym elementem budowania tradycji, tworzenia łańcucha ogniw między pokoleniami. Tak kształtuje się tożsamość i ciągłość wspólnot rodzinnych, rodowych, narodowych, kościelnych i zakonnych. Dlatego jest tak ważne tworzenie żywej ciągłości na zasadzie personalnej, dzięki świadkom, a nie tylko na bazie ideowo-studyjnej, dzięki historycznym opracowaniom naukowym. Ludzi starszego pokolenia Jan Paweł II nazwał „strażnikami pamięci zbiorowej”. „Wykluczyć ich ze społeczeństwa znaczy w imię nowoczesności pozbawionej pamięci odrzucić przeszłość, w której zakorzeniona jest teraźniejszość. Ludzie starsi dzięki swej dojrzałości i doświadczeniu mogą udzielać młodym rad i cennych pouczeń” 5.

Jednakże skłon w stronę przeszłości i pozostawanie w niej – ma aspekt także negatywny. Na nasze dzisiejsze wspólnoty nie wpływa dobrze pewien kult przeszłości, manifestujący się w tendencjach szemrania i krytykowania wszelkich prób wprowadzenia w teraźniejszość czegoś nowego. Taka postawa łatwo zaraża tych, którzy z racji przedłużającej się choroby lub starości siłą rzeczy nie nadążają za nurtem spraw i wydarzeń, pozostają poza obecnym czasem i bieżącą historią, dlatego ogarnia ich duch antyhistoryczny. Emerytowany kard. C. M. Martini napisał: „negatywny sąd o teraźniejszości jest jedną z typowych chorób, atakujących ducha starości” 6.

Starość to czas wyrzutów sumienia i pokuty

Wierne utrwalenie w sercu dawnych czynów może rodzić wyrzuty lub zgryzoty sumienia, zwłaszcza w obszarze moralności i wierności życiowemu powołaniu. Lekarstwem na nie może być oczyszczenie przez generalną spowiedź świętą. Mimo to niektórym osobom nadal może coś uwierać i wpędzać ich duszę w smutek. Co wtedy należy doradzić, jakie myśli przekazać?

Przede wszystkim na wyrzuty należy spojrzeć pozytywnie. Wyrzuty są darem Bożym, który pozwala stanąć w prawdzie: popełniłem grzech, wyrządziłem ludziom zło, obraziłem Boga. To wszystko moje sumienie mi wyrzuca! Błagam przeto Boga o miłosierdzie… i idę dalej Bożą drogą, patrzę do przodu, ponieważ wyrzuty sumienia jako dar z Nieba mają ukierunkowanie w przyszłość, aby moje dziś i moje jutro było Boże, przeżywane „po-Bożemu”.

Jeśli nie dokona ktoś tego „zabiegu” na sumieniu, to w obszar wyrzutów wkroczy diabeł. On na wyrzutach sumienia zaszczepia raka wewnętrznego samoudręczenia. Zgryzoty – to po prostu osobiste „kiszenie się” we własnej przeszłości. Zgryzoty koncentrują człowieka na samym sobie. Zatrzymują go tam i zniewalają, wpędzają w regres, a może nawet w judaszową rozpacz. Jakże przydatna w takiej chwili jest modlitwa św. Augustyna: „Późno Cię ukochałem, Piękności dawna i zawsze nowa! Boże, późno Cie ukochałem! Ty we mnie byłeś, ja zaś byłem na zewnątrz. Dlatego dziś jeszcze bardziej Cię miłuję, Boże miłosierny!” 7.

Sędziwy wiek to czas uczenia się nowego rodzaju modlitwy

Dopóki wzrok pozwoli czytać Pismo święte i Liturgię godzin, dopóki koncentracja uwagi będzie sprzyjać szeptaniu na pamięć Różańca i pacierzy, dopóty takie praktyki będą nadal udziałem i źródłem radości starszego człowieka. Jednak pełną satysfakcję będzie czerpał z nich bardziej w odmawianiu indywidualnym niż zbiorowym. Harmonijna bowiem recytacja tekstów jest raczej ciężarem dla osób głuchych, źle widzących lub cierpiących na arytmię serca.

Z upływem czasu i sił w życiu duchowym i nabożnym takich osób pojawi się nowe zjawisko, mianowicie modlitwa serca, rodząca się w kontekście egzystencjalnym. Z zasady będzie się ona redukować do bardzo intensywnych lecz krótkich wezwań, wyrażających albo wołanie o pomoc (Boże, dopomóż!), albo dziękczynienie (Boże, dziękuję Ci!), albo najczęściej ofiarowanie samego siebie Bogu i poddanie Jego planom (Bądź wola Twoja, Panie!). Często w starszym wieku odkrywa się na nowo sens aktów strzelistych, krótkich inwokacji i litanii.

W trudach i dolegliwościach wieku może zaistnieć jeszcze inny, nowy rodzaj modlitwy nazwany lamentacją. Lamentacja nie jest zwykłą prośbą, czy błaganiem, ani rodzajem żalu z pretensjami, lecz prawdziwie lamentem, dosłownie jęczeniem z bólu, przy jednoczesnym zjednoczeniu serca z wolą Boga, bez szemrania, bez buntu, bez złorzeczenia. Tak modlili się święci w ciężkim doświadczeniu: „Panie, mój Boże, za dnia wołam do Ciebie, nocą żalę się przed Tobą (Ps 88, 1). Umieściłeś mnie w ciemnościach (Ps 88, 7). Czemu ukrywasz swoje oblicze przede mną” (Ps 88, 15). W tym miejscu można wspomnieć Dawida, modlącego się w jaskini: „Wylewam przed Nim swą troskę”, „Wyjawiam przed Nim swą udrękę” (Ps 142).

Sędziwy wiek to czas na małe cnoty ewangeliczne

Po etapie formacji w młodym wieku i po okresie wielu dokonań w przedziale lat 30-60, przychodzi moment, kiedy Bóg wymaga od człowieka nie tylko dokonań, lecz także poświęcenia samego siebie.

Aktywność i służba społeczna domagały się wielkich cnót moralnych, między innymi męstwa. Z kolei starość, jako czas ofiarowania i umniejszania samego siebie, żąda praktykowania małych cnót ewangelicznych. Odpowiadają one błogosławieństwom podanym w kazaniu Jezusa na Górze.

W świadomości starego człowieka powinna nastąpić specyficzna transformacja: z aktywności moralnej, nazywanej pracą nad sobą, na całkowite powierzenie się Bogu. Chodzi tu o świadomość i akceptację tego, że o wielkości i duchowym pięknie człowieka decyduje dar z wysoka, łaska Ducha Świętego, lecz pod warunkiem, że człowiek otworzy się w postawie posłuszeństwa. Jest to właściwie szansa na wzrost w wierze. Św. Paweł Apostoł używa zamiennie dwóch określeń: wiara i posłuszeństwo wiary.

Ponadto starzec musi bardziej praktykować nieustanną cierpliwość niż wielkie męstwo. Zaskakuje go odkrywanie swoich wad, co w naturalny sposób pociąga za sobą akt pokory i postawę pokuty. Łaską od Boga jest to, aby nie umrzeć w stanie pełnej aktywności życiowej, lecz przechodzić stopniowo swój <czyściec na ziemi>, gdyż starość jest wiekiem odarcia z narzutów i uwarunkowań zewnętrznych. W starości znacznie wyraźniej można odkryć to, co w naszym życiu jeszcze nie zostało skierowane i oddane Bogu, a co wymaga pozostawienia lub oczyszczenia.

Do cnót małych, a tak bardzo ważnych, należy pokora. Św. Benedykt, kiedy chciał ukazać poszczególne etapy życia duchowego, to nie mówił o stopniach miłości, lecz o gradusach pokory. Pokora jest lekarstwem na lęk. Pomaga uwolnić się od kompleksów winy i praktyk samobiczowania (znęcania się nad samym sobą). Odkrywanie własnych grzechów i wad jest dla człowieka wielką łaską; oznacza to, że Bóg już nam je przebaczył. Dlatego zamiast popadać w smutek, tę sytuację uznajemy za znak wybrania przez Boga; Bóg oczyszcza, ponieważ nas kocha.

Starości jako wieku uprzywilejowanego nie należy rozpatrywać na płaszczyźnie emocjonalnej miłości czy żarliwości, gdyż w młodości łatwiej było być do czegoś zapalonym i gorliwym. Żywotność i gorliwość u starca jest ograniczona. Miłość jawi się wtedy przede wszystkim w postaci pokory. Myśląc o życiu wewnętrznym często mamy wrażenie, że się cofamy, nie osiągamy postępu i rozwoju. Wydaje się nam, ze Bóg przestał nas wspierać i nie użycza słodkich pociech i wzruszeń. W istocie postęp jest naszym udziałem, jeśli wzrastamy w pokorze. Człowiek pokorny uznaje i kocha siebie takim jakim jest, realnie i bez projekcji. Pokora polega na tym, ze kochamy siebie w Bogu.

Jednym z dobrodziejstw pokory jest to, że stajemy się cisi, zrównoważeni i roztropni w mowie; Jezus łączył pokorę z cichością serca (zob. Mt 11, 29). Człowiek wyciszony obdarza innych pokojem.

Starość to czas na dotknięcie tajemnicy narodzin i śmierci

Polskie słowo tajemnica jest wieloznaczne. Tu chodzi o realną rzeczywistość, dostępną nie wprost, lecz poprzez znaki i symbole. Jest określana greckim terminem mysterion. Do misteriów należą sakramenty święte i sakramentalia. Są one środkami zbawienia i uświęcenia. Maja charakter świętych czynności, liturgicznych celebracji, zbawczych wydarzeń.

Trzeba jednak dostrzegać inne znaki na drodze człowieka, jak poczęcie i narodzenie, choroba i śmierć. Poprzez te fakty i wydarzenia człowiek wkracza w rzeczywistość bosko-ludzką, sakralną. W ekonomii Bożej także one są narzędziem i miejscem łaski, czasem zbawienia, kairosem. Łaską jest dzień poczęcia, łaską jest dzień narodzin (mówimy o darze życia), łaską jest czas choroby i cierpienia, łaską jest godzina śmierci jako czas konania. Z tej racji teologia mówi o sakramencie śmierci, Kościół zaś w swoim kalendarzu posiada specjalne dni pamięci o takich faktach jako wspomnienie poczęcia, narodzin i śmierci Jezusa, NMP i Świętych. Chrześcijanin powinien uznać, odkryć i respektować znaczenie tak misterium swych narodzin jak i misterium swej śmierci. W religijnej historii określonego człowieka śmierć jako wydarzenie jest uprzywilejowaną chwilą, w której on dotyka Boga działającego „tu i teraz”. Wprawdzie nikt nie wie, kiedy taki moment nadejdzie, lecz ta niewiadoma nie wzbudza już lęku, ponieważ wtedy człowiek będzie uczestnikiem misterium działania Bożego. Bóg jest obecny i działa tak w chorobie, jak i w śmierci! Co więcej, ma tu zastosowanie analogia: jak poczęcie i narodziny są powołaniem do istnienia, tak umieranie jawi się jako Boże wezwanie /powołanie/ do Królestwa chwały, do Rodziny Dzieci Bożych w domu Ojca. Na całym ciągu człowieczej egzystencji, jak na pasie wydarzeń, dotykamy misterium czyli rzeczywistego działania Bożego. Z tej racji godzina śmierci i samo konanie jako świadomy i dobrowolny czyn ludzki, actus humanus et sacramentum mortis, to coś więcej, niż tylko wyzwolenie ducha w ujęciu filozofii stoickiej albo biologiczne zaśnięcie starca przypominające naturalną śmierć niektórych patriarchów. Takie pojmowanie śmierci (w kategorii misterium) radykalnie różni się od ideologii śmierci. Misterium bosko-ludzkie jest rzeczywistością, a nie ideą i abstrakcją.

Człowiek wierzący, który stale naśladował Jezusa Chrystusa i do Niego się upodobniał, stając się sługą Bożym i liturgiem swego życia przez czerpanie mocy Ducha Świętego z Ofiary eucharystycznej, także teraz, w sytuacji granicznej, u kresu życia, w godzinie konania we własnym ciele, po raz ostatni na ziemi celebruje akt ofiarniczy. Ten akt ma sens zbawczy przez odniesienie do Chrystusowego aktu na Kalwarii, kiedy Jezus powiedział: W ręce Twoje, Ojcze, oddaję (składam) ducha mego. Tak oto godzina śmierci staje się wydarzeniem świętym, liturgią tajemnicy paschalnej w znaku konania, w znaku agonii przyjętej świadomie i dobrowolnie: Oto przychodzę, Panie! (zob. Ps 40, 8).

Oby Bóg dal nam dobrą śmierć, błogosławione konanie! Oby i naszym udziałem była łaska umierania z Chrystusem i w Chrystusie! Tak umierali starożytni chrześcijanie. Hagiografia jest pełna przykładów błogosławionej śmierci w Panu.

Zakończenie

Cały zgromadzony materiał o przeżyciach i zadaniach podeszłego wieku pozwala lepiej zrozumieć, przyjąć i odnieść do siebie treść dwóch wypowiedzi: Papieskiej Rady Do Spraw Świeckich (List) i Ojca Świętego Jana Pawła II (Apostolska adhortacja).

Fragment Listu o godności i posłannictwie ludzi starszych w Kościele i w świecie zawiera ujmujący przykład pięknego przeżywania starości z Bogiem i w Bogu: „Jedynie w świetle wiary i umocnieni niezawodną nadzieją (por. Rz 5,5) potrafimy przeżyć starość jako dar i zadanie na sposób prawdziwie chrześcijański. Jest to sekret młodości ducha, jaką możemy zachować mimo upływu lat. Oto Linda, kobieta, która przeżyła 106 lat, pozostawiła godne podziwu świadectwo na ten temat. Z okazji swych 101 urodzin zwierzała się przyjaciółce: <Dożyłam stu jeden lat i jak wiesz, jestem silna. Mam pewne kłopoty ze zdrowiem ciała, ale duchowo radzę sobie ze wszystkim i nie poddaję się trudnościom zewnętrznym, nie nastawiam na nie ucha. Nie przeżywam starości, bo jej nie słucham. Idzie ona przede mną sama, ale ja nie przywiązuję do niej wagi. Najlepszy sposób jej przeżywania to przeżywanie jej w Bogu>„ (cz. I. Sens i wartość starości).

Tekst wybrany z adhortacjiżyciu konsekrowanym jest następujący: „Stopniowa rezygnacja z aktywnego życia, a w niektórych przypadkach choroba i wymuszona bezczynność — wszystko to składa się na doświadczenie, które może mieć wielką wartość formacyjną. Jest to często okres bolesny, jednakże daje on osobie konsekrowanej możliwość poddania się formującemu wpływowi doświadczenia paschalnego i upodobnienia się do Chrystusa ukrzyżowanego, który we wszystkim spełnia wolę Ojca i cały Mu się powierza, aż do oddania w Jego ręce swego ducha. To upodobnienie jest nowym sposobem przeżywania konsekracji, która nie jest już związana ze skutecznym wykonywaniem żadnej kierowniczej funkcji lub pracy apostolskiej. Gdy nadchodzi wreszcie chwila zjednoczenia się z ostatnią godziną męki Pana, osoba konsekrowana wie, że Ojciec doprowadza w niej do końca tajemniczy proces [formacji], rozpoczęty wiele lat wcześniej. Śmierć jest wówczas oczekiwana i przygotowana jako najdoskonalszy akt miłości i zawierzenia” (nr 70).

W przytoczonym fragmencie, odnoszącym się do godziny śmierci, słowo „proces” można zastąpić terminem „misterium”, wtedy tekst naprowadza wyraźnie na misteryjny i sakramentalny aspekt umierania: Bóg doprowadza do końca tajemnicze misterium zbawienia, rozpoczęte wiele lat wcześniej, zapoczątkowane w sakramentach chrześcijańskiej inicjacji i w obrzędzie konsekracji zakonnej lub kapłańskiej.

ks. Marian Pisarzak MIC

 

1 Zob. List do osób w podeszłym wieku [1.10.1999], p. 5 i 10; Apostolska adhortacja „Vita consecrata” [25.03.1996], nr 70).
2 Zob. Th. Philippe OP, Nowa dojrzałość u najstarszych, Poznań 1998, 15n.
3 Zob. Ciemna noc duszy.
4 List Papieskiej Rady Do Spraw Świeckich, Godność i posłannictwo ludzi starszych w Kościele i w świecie, 1 X 1998, cz. 1.
5 List do osób w podeszłym wieku, p.10.
6 Zob. nową książkę Kardynała pt. „Qualcosa di cosi personale. Meditazioni sulla preghiera” [Coś tak osobistego. Rozważania o modlitwie]; recenzja, w: ”Wiadomości KAI”, 31 X 2009.
7 Zob. Wyznania, XXVII; Liturgia Godzin , t. IV 1121, 28 VIII.

 

 

 

© 1996–2009 www.mateusz.pl